"Klucz do nieśmiertelności" Krzysztof Rypuła
Wybierając debiuty musimy liczyć się z tym, że możemy różnie trafić. Po opisie powieści, czekałam na nią z niecierpliwością. Urban fantasy nie jest moim ulubionym gatunkiem, ale podobne gatunki zawszę chętnie przytulę.
W książce pojawia się korporacja RING. Właśnie tam w laboratoriach przeprowadza się eksperymenty, o których nigdzie nie można znaleźć żadnej informacji. Człowiek od wieków marzył o nieśmiertelności i długim życiu w zdrowiu. Przez wieki można było spotkać ludzi, którzy szukali mitycznych artefaktów i rzeczy, które by w tym pomogły. Pomogłoby znaleźć lek na choroby cywilizacyjne no i przy okazji spełnić marzenia ludzkości o nieśmiertelności. W poufnym projekcie ORION pracują najlepsi naukowcy, którzy skupiają się nad dopracowaniem pewnego serum, ale nie wszystko zawsze idzie zgodnie z planem.
Dochodzi do komplikacji podczas transportu lotniczego, gdzie nesesery z badaną substancją rozszczelniają się, a wirus wydostaje się z bezpiecznego lokum i uderza w ludzi, którzy przebywają w części kompleksu Uniwersytetu Moskiewskiego. Skutki tego wydarzenia są drastyczne. Pomimo szybkiego wprowadzenia ścisłej kwarantanny i odizolowania zakażonych, to hordy zombie sieje przerażenie. Nic nie jest w stanie ich zatrzymać.
Spodziewałam się niesamowicie mrocznego i krwawego horroru fantasy, a tu takie pozytywne zaskoczenie, bo czarny humor jest rzadko spotykany w książkach, albo ja pop prostu na takowe nie trafiałam po drodze. Wszystko składa się w spójną całość, choć tych wątków w pewnym momencie robiło się troszkę za dużo i czytelnik może mieć chwile konsternacji.
Autor ma ciekawy styl. Konsekwenty i bardzo obrazowy. Przez całą powieść autor utrzymuje wszystko w tym samym tonie. Dzięki temu, że w książce pojawia się wiele wątków i bohaterów, którzy koniec końców w jakiś sposób na siebie oddziałują, nie skupiamy się konkretnie na żadnym z nich i gładko przechodzimy przez powieść.
Co prawda nie codziennie sięgam po ten gatunek, ale koniec końców, od czasu do czasu chętnie spróbuję czegoś nowego.
Kinga
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu AlterNatywne
Z takimi książkami to jest naprawdę czysta losowość, raz trafisz na świetnego nowego Autora, a raz na coś, czego nie sposób czytać lub odbiega od ogólnie przyjętych norm (mam na myśli vanity).
OdpowiedzUsuńDlatego, kiedy sporo mniej trafionych przygód się zebrało, na jakiś czas odpuściłam, wolę jednak korzystniejszy bilans pozytywnych wrażeń po spotkaniu z książkami. :) Izabela
UsuńOd kilku lat też jestem bardzo otwarta na nowe gatunki.
OdpowiedzUsuńZawsze buszowałam po różnych gatunkach, chociaż miałam swoje ulubione, do fantastyki długo się wdrażałam, aż trafiłam na to, co mnie niesamowicie wciągnęło. :)
UsuńTo bardzo miłe, dobrze jest poznawać nowe gatunki.
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńUważam, że warto wspierać debiutantów, zapoznając się z ich twórczością.
OdpowiedzUsuńMoże w przyszłości skuszę się na tę lekturę. Wszystko jest możliwe.
OdpowiedzUsuńW takim przypadku dobrze jest pamiętać o tym, że każdy kiedyś zaczynał.
OdpowiedzUsuńLubię sięgać po pierwsze książki cenionych przeze mnie autorów, czasami naprawdę zaskakuje, z jak niskiego poziomu potrafili zacząć przygodę z pisaniem. :)
UsuńO tak, świetnie jest obserwować ich pisarski rozwój.
UsuńOgólnie nie mówię nie temu wydaniu. Na razie nie mam jej w planach.
OdpowiedzUsuńMnie ostatnio debiuty mocno do siebie zniechęciły, przerwę siebie od nich robię na jakiś czas, tym bardziej, że tyle jest ich wydawanych, że nie sposób do każdego debiutu dotrzeć, nawet w ulubionym gatunku.
OdpowiedzUsuńUwielbiam debiuty. Choć jest to istny totolotek. Jednak do tej pory miałam to szczęście, że debiuty, które do mnie trafiały, bardzo mi się podobały, a nawet trafiały prosto w serce. Ta książka ciekawi mnie. Lubię zombi w książkach, więc jak trafi w moje ręce, to na pewno przeczytam
OdpowiedzUsuńTo fakt, jeśli chodzi o debiuty naprawdę różnie można trafić.
UsuńUrban fantasy to kompletnie nie moje klimaty, dlatego omijam ten gatunek z daleka - aczkolwiek wiem, że ma wielu zwolenników.
OdpowiedzUsuńWidzę że gatunek fantasy dzieli się na jakieś podgatunki? Co do debiutów to właśnei jest ich urok i pytanie co dalej:)
OdpowiedzUsuńTak, wiele w ty wszystkim różnorodności, to mnie akurat bardzo przyciąga. :) Izabela
UsuńCzarny humor dodaje smaczku, gratulacje dla autora za udany debiut:)
OdpowiedzUsuńZombi? Hmm... no to może się skuszę. Na razie z tego gatunku czytałam jedną książkę, ale możliwe że i ta by mi się spodobała :)
OdpowiedzUsuńTo zupełnie nie moje klimaty czytelnicze, ale z pewnością wiele osób się skusi
OdpowiedzUsuńDebiuty tak, ale te uznane, które coś wnoszą do literatury. Debiutów jest tyle, że nie sposób ich ogarnąć i niektóre przemijają bez echa.
OdpowiedzUsuń