"Ostatnia walka" Rachel E. Carter

"Ostatnia walka" Rachel E. Carter

Z ogromną niecierpliwością czekałam na zakończenie serii o Czarnym Magu Rachel E. Carter. Wierzcie mi, że książkę przeczytałam już spory czas temu, a dopiero teraz mam szansę wstawić tą recenzję, między takim mini przestojem między moimi zobowiązaniami z wydawnictw. 

Darren jest Czarnym Magiem, a Ryiah zdrajczynią. Jej świat runął, gdy odkryła inne plany króla Blayne'a. Teraz stanie przed wyborem, by zdradzić wszystko i wszystkich, których kocha, by zatrzymać wojnę. 

Rozdarta pomiędzy miłością a obowiązkiem podejmie się bardzo niebezpiecznej misji. Musi pomóc rebeliantom i przekonać przedstawicieli Pythusa,  by zerwali pakt ze skorumpowanym królem Jeraru.

Niedługo będzie musiała powiedzieć prawdę. 

W tej książce dużo się dzieje. Mnóstwo, akcja ciągle nabiera tempa i ciągle się zmienia. Nie wiemy, kto jest naszym sprzymierzeńcem, a kto wrogiem. Historię opowiada nam Ryiah, zakochana kobieta, ale też  żołnierz, wyszkolony mag bojowy. 

W pewnej chwili żałowałam, że nie potrafię czytać szybciej, albo przynajmniej nie mam magicznych mocy i potrafię przeczytać książkę tylko za pomocą dotyku. 

Akcja jest dramatycznie smutna, jednak od pierwszej strony trzyma nas w napięciu, dodatkowo ta nieustająca niepewność, wydarzenia w książce wydają się tak realnie dramatyczne. 

Autorka stworzyła niewiarygodnie silną bohaterkę. Uparta, ale silna. Oddana słusznej sprawie, walczącą do samego końca. Przekładająca swoje życie ponad inne. Przyznam się wam, że sporo łez uroniłam. Nie wszystko było tak jak ja chciałam i jak sobie wyobraziłam. 

Pomimo wysokiej oceny, nie do końca byłam ze wszystkiego zadowolona. Co było na nie? Otóż nasz główny bohater czyli Darren. Nawet słów mi brakuje do opisania tego wszystkiego. Ja wiem i mam świadomość, że jest tylko człowiekiem. Błądzić i popełniać błędy rzecz ludzka, ale każdą, nawet beznadziejną sytuację trzeba przemyśleć, a może i czasami samemu poszukać odpowiedzi, by mieć swoje zdanie na dany temat. Ale w tej części zachowywał się co najmniej irracjonalnie. W jednej chwili był kochającym Darrenem, a w drugiej....dla mnie jest to zupełnie niezrozumiałe. Tak jakby cierpiał na rozdwojenie jaźni. 

Przez całą książkę śledzimy poczynania Ryiah, które i tak w konsekwencji doprowadzi do skrzywdzenia ukochanej dla niej osoby. Ma świadomość, że na końcu tej ścieżki nie ma i nie może być happy endu. 

Każdy z nich toczył jakąś swoją prywatną wojnę, a na wojnie są ofiary. Nawet jeżeli są to bohaterowie, których pokochaliśmy całym sercem, które same w nosi w powieść coś więcej, niż tylko swoją osobę. 


Kinga






"Siostra gwiazd" Marah Woolf

"Siostra gwiazd" Marah Woolf

Moim ukochanym gatunkiem jest fantastyka. Nie będę tego ukrywać. Zawsze chętniej sięgnę właśnie po książkę z tego gatunku niż inną. Co nie znaczy oczywiście, że innymi gardzę. Każda odskocznia jest dobra, tym bardziej, że człowiek potrzebuje przerwy nawet od swoich ulubionych gatunków.

Tym razem mamy czarownice, magię, demony, ale w świecie współczesnym. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie kiedy czytam sobie książkę, a tu nagle wyskakują mi trampki czy samochód. Ciągle łapałam się na tym, że wyobrażałam sobie bohaterów raczej w historycznych strojach i za każdym razem się strofowałam. 

Nie mówię, że nie czytałam takiej fantastyki, bo i owszem, ale było to na przykład w dalekiej przyszłości, albo w dalekiej przeszłości. Poza tym sam początkowy klimat nawiązuje bardziej do kostiumowych bohaterów. 

We Francji, w magicznym lesie, znajduje się przejście, przez które demony mogą przenikać do świata ludzi. Nad tym, żeby tak się nie stało, czuwa Loża i jej Wielki Mistrz, magowie od pokoleń, spadkobiercy króla Artura, który zawarł przed wiekami pakt z demonami, aby uratować ludzi.

Tymczasem Kongregacja czarodziejów dobija z królem demonów własnego targu, w czym niebagatelną rolę pełni Vianne.

Bardzo przypadł mi do gustu styl autorki. Jest lekki i przez książkę wręcz się płynie. Jedynym minusem było to, że na początku w ogólnie nie mogłam połączyć się  z historią. Szło to dość opornie, a książka rozkręca się dopiero za połową, a liczy sobie ponad 500 stron. Choć patrząc na to z perspektywy przeczytania jej, mam wrażenie, że był to zamierzony cel Woolf, aby wprowadzić nas w klimat i wyjaśnić wszystkie aspekty, które doprowadziły do pewnych decyzji.

Gdy po dwóch latach Vianne w końcu odzyskuje zdrowie, siostry wracają do Francji w towarzystwie tajemniczego Asha. Mają dowiedzieć się, czy nowy Wielki Mistrz Loży, Ezra, wielka miłość Vianne, nie przeszedł na stronę demonów. 

Tak rozpoczyna się ta historia, opowieść o Vianne, która musi wydorośleć. W tle politycznych machinacji Asha i Ezry pojawia się miłość, tak skomplikowana jak świat, w którym się rodzi.

Niesamowicie denerwowała mnie główna bohaterka. Toż to dorosła kobieta w wieku lat dziewiętnastu, u progu dorosłości, a swoim zachowaniem niekiedy przyprawiała o facepalm. Mamy tutaj swoisty trójkąt miłosny, ale nie wybija się on ponad magię i jest dla niej tłem. Sprawy komplikują się tak bardzo, że później po trójkącie nie ma śladu, a na jaw wychodzą coraz to nowe fakty. 

Sam Ezra, Mistrz Loży, nie tylko jest bardzo tajemniczy, ale też niesamowicie niezdecydowany, ale jego wybory i decyzje zostają wytłumaczone w dalszej części książki.

Oczywiście zakończenie, które wbija w fotel. Zostałam w pustce i zawieszeniu i zastanawiam się jak to się autorce udało. Historia z początku nie wydawała się tak absorbująca, toteż dziwi to jeszcze bardziej, kiedy w końcu zabrakło mi kartek i sama się zdziwiłam, ze to koniec i więcej nie będzie.

Trzy siostry, czarownice, decyzją Wielkiego Mistrza zostają wysłane na Wyspy Brytyjskie do  Kongregacji, gdy najmłodsza z nich zostaje ukąszona przez sylfidę. Dziewczynę uratować mogą jedynie uzdrowiciele z wysp.


Potężne czary, w których odprawianiu pierwsze skrzypce grają dziewczyny i idea siostrzeństwa. Znajdziemy tu poszukiwanie siebie, walkę dobra ze złem, połączenie świata magicznego z rzeczywistym. Odkryjemy dodatkowo ciekawie nakreślone wątki z obszaru polityki i dyplomacji. 

Kinga        


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Jaguar






"Udowodnię Ci" Kamila Mikołajczyk

"Udowodnię Ci" Kamila Mikołajczyk

Mam ogromną słabość do Kamili Mikołajczyk. Odkąd dostałam propozycję przeczytania jej pierwszej powieści zawsze z niecierpliwością wypatruję, albo  kontynuacji, albo innej jej książki. Nie ukrywam, że zdziwiłam się widząc kolejną powieść. A w dodatku rozpoczynającą nową serię, choć nie ukrywam, że byłam podekscytowana. 

Tym razem obracamy się w nieco innych klimatach. Choć książka utrzymana jest w ramach New Adult. 

Przez dziewiętnaście lat Larissa nasłuchała się powtarzanych przez matkę słów, by nie ufać ludziom tysiące razy. Zbyt często, by wciąż traktować je poważnie. Dlatego też, kiedy w końcu udaje jej się wyrwać spod klosza nadopiekuńczej matki i wyprowadzić na studia, zamierza czerpać z życia pełnymi garściami. Nie sądziła jednak, że na swojej drodze spotka Nathana, uosobienie mężczyzny, przed jakim zawsze ostrzegała ją matka.

Nathana zna każdy na kampusie. Choćby jako niezniszczalnego Fivera, gwiazdę uczelnianej drużyny, bądź faceta od „bliźniaczek”. Nathan nie stroni od przemocy i używek, a arogancja to jego drugie imię. Wszystko się zmienia, gdy jego uwagę przyciąga pewna złotowłosa dziewczyna - uosobienie dobra i niewinności, ktoś, kto pod żadnym pozorem nie powinien zadawać się z kimś takim jak on. Od tej pory celem Nathana jest udowodnienie Larissie, że zasługuje na jej zaufanie i... miłość.

Przyznaję, że miałam ochotę na dobry romans. Zresztą okładka nie zostawia żadnej wątpliwości, że dostaniemy to czego chcemy. Ale czy na pewno? Nic nie zapowiadało sensacji jaką autorka nam zafundowała. Ale po kolei.

Byłam wręcz przekonana, że będzie to powieść jednotomowa (jednak im bliżej końca, tym moje przekonanie rozpływało się jak we mgle). Książka nie należy to cienkich powieści, bo liczy sobie ponad 500 stron napisane dość małą czcionką, więc takie już "lekkie tomiszcze", co mi osobiście samej nie przeszkadza. Im dłuższa historia, tym dłużej będę mogła być z bohaterami. 

Bardzo lubię i cenię styl autorki, bo wydaje się, że każda scena, uczucie, najmniejszy gest są dokładnie zaplanowane, ale jednocześnie bardzo naturalne w swoim byciu. Po każdej książce widać jak się rozwija i ewoluuje, dlatego takich autorów cenię, bo rozwijają się z każdą powieścią. Cieszę się, że ten rozwój mogę obserwować jako czytelnik, od samego debiutu Kamili, do tej chwili i mam nadzieję czytać kolejne udane powieści. 

Duży plus za stopniowe budowanie relacji. Niby relacja hate-love, którą wszyscy znamy, ale idealnie wgrana w ludzki los, no i nie ma wielkiego wybuchu miłości, ale wszystko rozwija się bardzo naturalnie. Dodatkowo mamy wplecione mnóstwo dodatkowych wątków, które urozmaicają nam całą historię. 

Z kolei sama końcówka dla mnie to była bomba. Nie ukrywałam, bo wspomniałam na początku, że będzie to jeden tom, przy swojej objętości. A tak naprawdę zostałam z ogromną ilością pytań i szokiem na twarzy. Takiego obrotu spraw zdecydowanie się nie spodziewałam. Intrygi to coś nowego w repertuarze autorki, ale idealnie współgrało się z całą historią. Wielowątkowość powieści też działa tu na korzyść. 

Całkiem udana lektura, dawno nie czułam się tak zaintrygowana dalszymi losami bohaterów, tym bardziej, że drugi tom rozpocznie prawdziwa petarda. Niecierpliwie czekam na dalsze losy bohaterów.

Kinga

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Editio Red












 


"Kim dla ciebie jestem?" Beata Majewska

"Kim dla ciebie jestem?" Beata Majewska

Mam pewien sentyment do Pani Beaty Majewskiej, poza tym czy pisze pod własnym nazwiskiem, czy pod pseudonimem jej książki zawsze sprawiały mi przyjemność i miło spędzałam przy nich czas.

Okazuje się, że jej nowa książka jest jednotomówką, co było w sumie pozytywnym zaskoczeniem. Lubię kiedy historia zaczyna się i kończy w tej samej książce. Poza tym ta nie należała do cienkich powieści. Jednak tym razem nie poczułam chemii z tą historią. 

Cóż wiemy, że w życiu nasze losy układają się dziwnie i zazwyczaj nie tak jakbyśmy sobie tego planowali. Nic nowego. A już zdecydowanie takim zaskoczeniem jest ciąża, na dodatek w wieku lat nastu. 

Właśnie w takiej sytuacji znalazła się nasza główna bohaterka Susan. Spotyka się z Calvinem, który zawsze zachowuje się wobec niej agresywnie i lubi nad nią dominować. Zawsze mu ulegała, a gdy ten dowiaduje się o ciąży, każe natychmiast pozbyć się jej "problemu". Tym razem jednak postanawia zrobić mu na przekór. Z jednej strony, bo tak właśnie wyszło, ale z drugiej jej się udało. Ma świadomość, że musi uciekać przed ojcem dziecka, ukrywać się, bo może to się skończyć tragicznie. Bez pracy, bez wsparcia, bez rodziny, bez miejsca zamieszkania musi szybko wymyślić jak dać sobie radę.

Patrick to spadkobierca sporej fortuny, jest zaręczony z Hope, dziewczyną z bardzo dobrego domu. Ich życie jest już zaplanowane przez rodziców ich oboje i dokładnie wiedzą jak ono będzie wyglądać. Tym bardziej, że oboje pochodzą z dobrych rodów i oboje są bardzo dobrze wykształceni. 

Ale jaki los w życiu lubi być sprytny i przewrotny. Tak więc na drodze Patricka staje rudowłosa małolata, która wywraca jego życie do góry nogami i niezamierzenie zmienia jego całe życiowe plany. 

Autorce trzeba przyznać, że pomimo swojego lekkiego stylu pisania wplotła w historię niesamowicie poważne tematy, na które wielu z nas nie chce patrzeć, rozmawiać, przymykamy oczy, albo po prostu je zamykamy, bo nie chcemy ich widzieć. Pomiędzy dialogami z  dobrym humorem i ciętymi ripostami znajdziemy ból dziewczyny, która nie miała tak łatwo w życiu i musi zbyt szybko dorosnąć. Ale możemy też spojrzeć na chłopaka  z innej strony. Posiadanie mnóstwa pieniędzy, mieć narzeczoną w sumie wybraną i akceptowaną przez rodzinę, bo tak wypada i mieć zaplanowane życie zanim się ono jeszcze zaczęło? Życie w złotej klatce jak widać też ma swoje wady. 

Całość historii jest spójna i dosyć interesująca głównie ze względu na tematy jakie porusza w książce. Jest to dobra książka, dla mnie tylko dobra. Chyba spodziewałam się czegoś więcej, czegoś bardziej wow. Nie straciłam przy niej czasu, bo uświadomiłam sobie, że ja czytając tą książkę w tej danej chwili siedzę spokojnie na kanapie, nie przejmując się w sumie niczym szczególnie ważnym, podczas gdy w tej samej chwili, gdzieś na świecie, albo całkiem gdzieś blisko mnie, ktoś, młoda dziewczyna staje przed takim właśnie wyborem.

Co zadziwiające, nadal nie do końca potrafimy rozmawiać, by pomóc, bo boimy się osądzania, wstydu, wytykania palcami, a potem takie osoby zostają z tym same, bez pomocy. Nie każda trafi na takiego Patricka, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że taka szansa jest niemal znikoma. Ale wiem, że nie można tracić nadziei w ludzi, bo w nich zawsze płonie "ten" płomień. Wystarczy tylko iskra.

Kinga

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Jaguar




Słowa mają MOC, czyli "Szept" od Lynette Noni

Słowa mają MOC, czyli "Szept" od Lynette Noni



        Już dawno na półce nie pojawiła się tak dobra pozycja jak "Szept" autorstwa Lynette Noni. Pierwsze strony wprowadzają aurę tajemniczości, a kolejne rozdziały zamiast dawać odpowiedzi, nastręczają masę dodatkowych pytań. Do tego autorka dorzuca wartką akcje (momentami obfitujące w brutalne obrazy), uzdolnienia iście fantastyczne i wątek przyjaźni, wątek miłosny, by zamknąć to wszystko w tajnym obiekcie rządowym.



"Jego słowa wryły mi się na zawsze w umysł:
  

Nie. 

                      Poddawaj. 

                                   Się."


       Główną bohaterkę poznajemy, jako obiekt Sześć-Osiem-Cztery (Jane Doe) - "zamkniętą" w rządowym ośrodku badawczym Lengard. Bardzo niewiele dowiadujemy się o jej wcześniejszym życiu, poza świadomym i upartym przebywaniu w tym tajemnym obiekcie. Bardzo rygorystyczny tryb dnia (codzienne treningi fizyczne, badania laboratoryjne, eksperymenty, drakońska dieta) nie łamią jej ducha, ani nie zmuszają do mówienia. I oto wszystko zmienia się, gdy po 2 latach udręki pieczę nad Jane obejmuje Ward. Landon Ward. Podobnie jak Jane podchodzimy do nowego opiekuna bardzo sceptycznie, z pewną nadzieją. Obserwujemy jak dzięki niemu obiekt Sześć-Osiem-Cztery przeistacza się w Chip, J.D.; jak stopniowo i na powrót układa stłuczone elementy siebie. Lecz czy aby na pewno Ward jest tym za kogo się podaje?


"Nie rozumiem dlaczego ktoś taki, kto ponoć jest geniuszem, nie potrafi zapamiętać by kupić sobie szampon."


Wraz z metamorfozą Chip dowiadujemy się coraz więcej: o niej, o tajnym obiekcie rządowym, a także... o innych mieszkańcach Lengard. I o MÓWIĄCYCH. 


         Autorka w rewelacyjny sposób doprowadza równo i bohaterkę i czytelnika do prawdy, która... tworzy coraz więcej pytań. Akcja, choć umieszczona w podziemiu, jest wystopniowana, budująca napięcie. Inni bohaterowie również pojawiają się stopniowo, tak aby nie stłamsić czytelnika. A fantastyczne umiejętności, choć tak bardzo wyczekane, to przedstawione jako moc, nad którą trzeba zapanować; wyćwiczyć. Do tego dorzucimy obsesyjnego geniusza-maniaka, kilka postaci z poszczególnymi mocami i nieokreślonego dyrektora placówki, którzy stworzą wokół bohaterki małą podziemną społeczność.


"Nie jestem już niewolnicą własnych słów."


          Rzecz jasna Chip, wraz z odkrywaniem prawdy o Lengard i o samej sobie, zdobywa przyjaciół, ale też i wrogów. I relacje te będą w dość istotny sposób wpływały na rozwój i napięcie akcji. 


Czy tajny obiekt rządowy jest na pewno bezpieczny? Kim są Mówiący i jaką mocą odznaczają się w realnym świecie? Czy Ward jest wrogiem czy przyjacielem? Kim są Renegaci? I jaką pozycję w tym wszystkim zajmuje tajemnicza Alyssa Scott? 


Koniecznie zajrzyjcie i przeczytajcie. 

Ja już nie mogę doczekać się następnej części...




"To nie koniec Sześć-Osiem-Cztery. Dopiero zaczęliśmy."





~Roksana



Za tą wspaniałą pozycję podziękowania oczywiście dla Uroboros



"Layla" Colleen Hoover

"Layla" Colleen Hoover


 Byłam bardzo mile zaskoczona dostając propozycję z wydawnictwa, czy miałabym ochotę przeczytać i zrecenzować kolejną książkę Colleen  Hoover.

Autorkę znam i nie jest to pierwsza powieść, którą mam przyjemność czytać. Nie mniej te przygody czytelnicze kończyły się z różnym skutkiem. Raz bardziej udane, raz mniej. Tutaj poczułam się niesamowicie zaintrygowana. Oczekiwałam całkiem dobrego thrillera. Przyznam się Wam, że Hoover zaskoczyła mnie i nie spodziewałam się wątku, którego po autorce się nie spodziewałam.

Layla oczarowałam Leedsa swoją szczerością i bezpośredniością. Muzyk już od pierwszej chwili czuł, że łączy ich wyjątkowa więź. Po pierwszej wspólnie spędzonej nocy oboje byli pewni, że są bratnimi duszami, że będą razem już do końca życia…

Jednak ktoś ma inne plany i próbuje zabić Laylę. Dziewczyna przez wiele tygodni dochodzi do siebie po brutalnym ataku. Niestety jej psychiczne rany nie goją się równie szybko jak fizyczne. Leeds ma wrażenie, że to zupełnie inna kobieta niż ta, w której się zakochał. Aby ratować ich związek, zabiera ukochaną do pensjonatu, w którym wszystko się zaczęło. Tam Layla zaczyna czuć się jeszcze gorzej, a jej dziwne zachowania coraz bardziej się nasilają. A to tylko niektóre z wielu niewytłumaczalnych zdarzeń w pensjonacie…

Leeds musi podjąć trudną decyzję. Wie, że jeśli dokona złego wyboru, może zaszkodzić nie tylko Layli.

Na początku nie mogłam się wgryźć w historię. Czegoś mi brakowało, choć wstęp był mocny i bardzo dobrze rokowało na dalszą historię. Jedyny minus tej historii jest taki, że brakuje tam jakiejkolwiek informacji, że książka ma w sobie coś z paranormal. Jest to o tyle istotnie, że nie każdy mógłby się odnaleźć w takiej tematyce. Mi akurat osobiście nie przeszkadzało, bo lubię podobne klimaty. 

Książka sama w sobie była dobra, niestety nie mogę za dużo napisać, bo zepsuję wam całą zabawę. Warto sięgnąć, autorce udało się mnie zaskoczyć, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i takiego zakończenia. Tym bardziej, że cały czas obstawiałam kogoś innego. 

Kinga

                Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Otwarte





Copyright © 2014 Velaris' library , Blogger