"Grzechy Sevina" Penelope Ward
19:22:00
9
Wychodzę z założenia, że recenzje jakiejkolwiek książki należy pisać niezwłocznie po jej zakończeniu. Dlaczego? Ponieważ właśnie w tym czasie kłębi się w nas najwięcej emocji i jesteśmy "na świeżo" i nic nie jest w stanie nam umknąć.
Nie ukrywam, że mam kilka książek przeczytanych, a recenzji brak. Cóż są to książki, gdzie nie goni mnie termin, a i osobiście wtedy nie miałam też tej słynnej weny, by przelać swoje myśli i uczucia. Nadrobię to kiedy będę mogła.
Z książką Penelope Ward mam mały dylemat. Podobał mi się pomysł na fabułę, bohaterowie realni i zazwyczaj myślący, choć nie ukrywam, że niekiedy ich zachowywania były dość irracjonalne. Po kolei.
Tym razem zacznę od okładki. Nie! Nie pojmuję dlaczego wydawnictwa uparły się na półnagich mężczyzn. Nie mówię, że nie jest miło sobie popatrzeć na dobrze wysportowane ciało mężczyzny, ale nie kiedy mamy je niemal na każdej książce. Poza tym ta okładka mija się totalnie z zawartością jaką niesie książka. Posunęłabym się dalej i muszę stwierdzić, że sam tytuł też do końca nie oddaje jej treści.
Powieść nie jest do końca nawet erotykiem, choć sceny seksu występują, ale jest ich kilka. Sceny nie są wulgarne, ani sprośne.
Sevin, młody, przystojny mężczyzna. To on jest naszym głównym narratorem. Jest osobą, która nie do końca przejmuje się konsekwencjami, z życia czerpie pełnymi garściami, nie istnieją dla niego żadne limity w żadnej dziedzinie. Wszystko się zmienia, kiedy umiera jego ojciec. Za namową swojej macochy, ojciec Sevina za jego plecami zaranżował jego małżeństwo w zaprzyjaźnionej rodzinie.
Miałam jeden dość spory problem z tą książką.
Bardzo nie odpowiadał mi pomysł z rodziną Elle i Evangeline. Dwie z trzech sióstr, które będą mieć ogromny wpływ na życie Sevina. Z pierwszą miał wziąć ślub; to o nią musiał "zabiegać". Drugą pokochał najszczerszym uczuciem, miłość jego życia.
Cała rodzina jest bardzo, z naciskiem na bardzo, religijna. Dla mnie zakrawa to na fanatyzm. W niektórych momentach miałem wrażenie, że czytam o Amiszach, czy innej zamkniętej społeczności.
Sevin musiał "zabiegać" o Elle, bez jakiegokolwiek kontaktu fizycznego do dnia ślubu, a spotkania odbywały się zawsze z przyzwoitką.
Evangeline, najstarsza z sióstr. Myślę, że nie przesadzę, kiedy napiszę, że była buntowniczką. Buntowała się przeciwko takim aranżowanym ślubom, miała inne spojrzenie na świat, chciała się spełniać i żyć w zgodzie ze sobą. Walczyła o siebie i swoją godność jako kobiety. Jest drugim narratorem w książce.
Książka nie wygląda, ale jest ogromną bombą emocjonalną, która nami wstrząśnie dogłębnie. Poza tym, autorka ma dla nas niezłego asa w rękawie. Powiem Wam szczerze, że Ward udało się mnie zaskoczyć. Moje pierwsze spotkanie z autorką. Książka mnie nie porwała tak jak miałam nadzieję. Niemniej to zdecydowanie nie jest moje ostatnie spotkanie z Penelope Ward. Pomińcie też okładkę, bo mimo wszystko treść jest warta poznania.
Kinga
Powieść nie jest do końca nawet erotykiem, choć sceny seksu występują, ale jest ich kilka. Sceny nie są wulgarne, ani sprośne.
Sevin, młody, przystojny mężczyzna. To on jest naszym głównym narratorem. Jest osobą, która nie do końca przejmuje się konsekwencjami, z życia czerpie pełnymi garściami, nie istnieją dla niego żadne limity w żadnej dziedzinie. Wszystko się zmienia, kiedy umiera jego ojciec. Za namową swojej macochy, ojciec Sevina za jego plecami zaranżował jego małżeństwo w zaprzyjaźnionej rodzinie.
Miałam jeden dość spory problem z tą książką.
Bardzo nie odpowiadał mi pomysł z rodziną Elle i Evangeline. Dwie z trzech sióstr, które będą mieć ogromny wpływ na życie Sevina. Z pierwszą miał wziąć ślub; to o nią musiał "zabiegać". Drugą pokochał najszczerszym uczuciem, miłość jego życia.
Cała rodzina jest bardzo, z naciskiem na bardzo, religijna. Dla mnie zakrawa to na fanatyzm. W niektórych momentach miałem wrażenie, że czytam o Amiszach, czy innej zamkniętej społeczności.
Sevin musiał "zabiegać" o Elle, bez jakiegokolwiek kontaktu fizycznego do dnia ślubu, a spotkania odbywały się zawsze z przyzwoitką.
Evangeline, najstarsza z sióstr. Myślę, że nie przesadzę, kiedy napiszę, że była buntowniczką. Buntowała się przeciwko takim aranżowanym ślubom, miała inne spojrzenie na świat, chciała się spełniać i żyć w zgodzie ze sobą. Walczyła o siebie i swoją godność jako kobiety. Jest drugim narratorem w książce.
Książka nie wygląda, ale jest ogromną bombą emocjonalną, która nami wstrząśnie dogłębnie. Poza tym, autorka ma dla nas niezłego asa w rękawie. Powiem Wam szczerze, że Ward udało się mnie zaskoczyć. Moje pierwsze spotkanie z autorką. Książka mnie nie porwała tak jak miałam nadzieję. Niemniej to zdecydowanie nie jest moje ostatnie spotkanie z Penelope Ward. Pomińcie też okładkę, bo mimo wszystko treść jest warta poznania.
Kinga
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Editio Red oraz grupie wydawniczej Helion